Przychodzą takie momenty, kiedy chcemy uciec od tłumów…
Wyłączyć telefon, zamknąc laptopa i nie martwić się ilością wiadomości czy maili.
Chcemy trochę ciszy, spokoju i pięknej natury, która ukoi nasze zmysły. Dlatego kiedy mamy dzień wolny, co zdarza się rzadko, rozkładamy na podłodze mapę (tak naprawdę zazwyczaj każdy odpala satelitę Google maps, no ale miało być romantycznie) szukając miejsc w których jeszcze nie byliśmy, a które ten spokój i sielankę nam mogą podarować.
Tak też było wczoraj, a efekt przerósł nasze oczekiwania. Już dawno na radarze „plażowo-wypoczynkowym” mieliśmy des Calo, mała zatoczka, krystalicznie czysta woda, pomimo, że ciężko było znaleźć zdjęcia które oddają piękno tego miejsca. Wniosek jeden: trzeba to sprawdzić.
Mieszkamy w Palmie, sama droga zajęła nam trochę ponad godzinę. W nawigacji wystarczy ustawić miasteczko Betlem, tam też zaparkować samochód i udać się na wycieczkę.
Spacer zajmuje około 40 minut, po drodze mijane widoki są nieziemskie. Wysokie góry ze szczytem Sa Tudossa po prawej stronie i lazurowa woda po lewej dopełnia zapach śródziemnomorskich sosen.
Idąc ścieżka mijamy najpierw Cala Na Clara, gdzie zatrzymuje się większość turystów. Pomimo, że zejście na plaże jest dosyć wymagające (buty sportowe mile widziane) młode osoby nie powinny się obawiać. Osoby starsze jednak mogą mieć pewne problemy z zejściem na plaże. Ca los Camps i Cala Mata to zatoczki z wodą krystaliczną niczym Nałęczowianka 😀 Naturalne baseny gdzie nawet 50 m od brzegu dosięgamy dna.
Kontynuując spacer na horyzoncie widać półwysep Formentor, a przy dobrej widoczności nawet latarnie na Cap Formentor. Czas spaceru mija bardzo szybko, a to Ci koza przebiegnie drogę, a to znajdziesz kolejne miejsce godne uwiecznienia. Po dotarciu do celu, przechodząc przez las sosnowy dosłownie pod Nami pojawia się Platja des Caló. Zejście znajduje się przy starej opuszczonej wiacie rybackiej.
Zastanawiacie się dlaczego to miejsce jest tak rzadko opisywane w przewodnikach jako „must be”?
Może dlatego, że w okolicy nie ma ani barów, ani leżaków, zapomnieć można o toaletach czy prysznicach. Cały dobytek, wodę, jedzonko trzeba zabrać ze sobą jhednak to nie powinno stanowić problemu. Z drugiej strony sami zastanawialiśmy się czy opisywać ten zakątek raju, informując o nim przyszłych turystów, ale nie mogliśmy się oprzeć 🙂
Jak widać lubimy się dzielić wiedzą dotyczącą pięknych miejsc, dlatego ktokolwiek z Was będzie planował wypad do raju (dla nas niestety rajem nie jest playa Es Trenc w lipcu/sierpniu w milionem turystów obok) to zapraszamy na des Calo!